Po publikowanych wcześniej historiach Taisy oraz Liubov, Polina Shadrina rozmawia z Iryną. Iryna pochodzi z zachodniej Ukrainy. Pracowała jako profesorka na uniwersytecie – ostatnie dwadzieścia lat swojego życia poświęciła studentom. W czerwcu tego roku Iryna rozpoczęła pracę w Spynce miejscu opieki i edukacji małych dzieci w Łomiankach. Iryna wierzy, że ten, kto pracuje z młodzieżą i dziećmi zawsze będzie młody.
Realizowany przez Fundację Rozwoju Dzieci program wsparcia dzieci i matek ukraińskich SPYNKA polega na tworzeniu i prowadzeniu Spynek – bezpłatnych miejsc opieki i edukacji dzieci. Spynka (ukr. Спинка) po ukraińsku to oparcie krzesła albo kręgosłup, a polska spinka kojarzy się z łączeniem.
Polina: Witaj Iryno! Kiedy przyjechałaś do Polski?
Iryna: Przyjechałam tu z synem z Tarnopola 6 marca. Razem z mężem podjęliśmy tę bardzo trudną dla nas decyzję po przejęciu elektrowni atomowej Zaporoże.
Polina: Jak zmieniło się Twoje życie codzienne od wybuchu wojny?
Iryna: Teraz mieszkamy w Łomiankach, pod Warszawą, gdzie wynajmujemy mały pokój. W Ukrainie mieliśmy własne mieszkanie. Mieszkamy z bardzo przyjaznymi ludźmi, ale trudno przyzwyczaić się do nowych warunków i stylu życia, zwłaszcza gdy część rodziny jest tak daleko. Dobro mojego syna – jego życie, zabawy, to czy będzie miał przyjaciół – całkowicie zależy ode mnie. I to na mnie wpływa, czuję, że się zmieniam. Stopniowo przyzwyczajam się do tej sytuacji, zaczynam widzieć dobre strony częściej, niż wcześniej. Zaczynam lepiej rozumieć siebie, mojego syna i innych ludzi. Paradoksalnie umiejętność „widzenia sercem” staje się łatwiejsza, gdy wokół jest tyle problemów i bólu.
Polina: Jak dowiedziałaś się o Spynce i dlaczego chciałaś pracować w Spynce?
Iryna: O szkoleniu dla animatorek dowiedziałam się od mojej przyjaciółki Lesi. To było dla mnie coś zupełnie nowego i jednocześnie bardzo interesującego. Szkolenie, w którym uczestniczyłam było bardzo inspirujące i dało mi nową wiedzę. Atmosfera była wyjątkowa, każda uczestniczka była osobowością. Gdy zaproponowano mi pracę w Spynce, moja odpowiedź brzmiała TAK. I to była bardzo dobra decyzja.
Polina: Jak myślisz, jakie korzyści czerpią dzieci z tego, że są w Spynce?
Iryna: Spynka to wsparcie dla ukraińskich dzieci. Dla mnie bycie animatorką nie jest pracą. To przyjemność i możliwość zanurzenia się w świecie dzieciństwa. Uczę się na nowo dostrzegać piękno we wszystkim, cieszyć się z prostych rzeczy. Dzieciom trudno jest zaakceptować rzeczywistość, w której się znalazły. Dla dorosłych jest to jeszcze trudniejsze. Ani dzieci, ani my, rodzice, nigdy nie byliśmy tak blisko wojny i jej skutków. Jeśli rodzice zadecydowali o ucieczce do Polski, to dzieciom trudno zrozumieć, dlaczego oddzielono ich od przyjaciół, tatusiów, rodzin, ulubionych zabawek i hałaśliwego podwórka. Spynka to dla tych dzieci trochę jak dom, jak rodzina. Każdego ranka chętnie dołączają do swojej ulubionej grupy. A widok ich uśmiechniętych i beztroskich twarzy jest dla nas, animatorek, najlepszą nagrodą. Chcę widzieć te szczere uśmiechy i dociekliwe spojrzenia cały czas.
Polina: Iryno, co daje Ci praca w Spynce?
Iryna: W tej chwili czuję się spełniona i we właściwym miejscu. Lubię pracować z dziećmi w różnym wieku, poznawać ich potrzeby i wspierać je w odkrywaniu ich talentów. Podoba mi się, że po zajęciach wracają do domu ze stuprocentową chęcią powrotu tutaj jutro. Poza tym zależy mi na pracy z ludźmi, którzy wyznają takie same wartości jak ja. W naszym zespole animatorek tak właśnie jest. Wszystkie pragniemy aby dzieci były szczęśliwe i beztroskie, aby stworzyć im dobre środowisko do rozwoju. Jest między nami wzajemne zrozumienie i wsparcie. Nieustannie uczymy się od siebie nawzajem.
Polina: Czy pamiętasz jakiś wyjątkowy moment w pracy w Spynce?
Iryna: Przypominam sobie trzyletniego Dimę, który długo nie mógł pogodzić się z tym, że mama zostawia go samego. Pewnego pięknego dnia bez ociągania się wszedł do Spynki, podbiegł do mnie z wyciągniętymi ramionami i mocno przytulił. To było bardzo wzruszające.
Polina:. Dlaczego zdecydowałaś się opowiedzieć swoją historię?
Iryna: Mam potrzebę dzielenia się swoimi uczuciami i doświadczeniami. Chcę zainspirować wszystkie kobiety, które uciekły przed wojną i trafiły do gościnnej Polski. Chcę, żeby uwierzyły w siebie. Chcę je wzmocnić i podzielić się siłą do szukania nowych możliwości rozwoju oraz samorealizacji. Myślę, że wszystkie powinnyśmy wierzyć w cud. Ponieważ jest niedaleko.
Spynka to przede wszystkim ludzie. Ich kreatywność, energia i zaangażowanie codziennie tworzą bezpieczną, otwartą na każde dziecko przestrzeń. Ta przestrzeń utkana jest z historii opowiadanych w rozmowach, na papierze poprzez rysunki oraz wiersze. „Spynka to my” oddaje głos dorosłym i dzieciom, by własnymi słowami mogli opowiedzieć o tym jak znaleźli się w Spynce oraz co ona dla nich dzisiaj znaczy.